Zup terroru
Kiedyś byli ludzie i zwierzęta, dzisiaj, kiedy kolejne żelbetonowe bastiony (uczucia, abstrakcyjne myślenie, kultura, etc.) i drutokolczaste zasieki granic pomiędzy nami i „bestiami” upadają pod nieustającym ostrzałem nauki, niewiele pozostało, może jedynie „(...) Fear of the dark, fear of the dark, I have a constant fear that something's always near...”
Paradoksalnie, im bardziej jesteśmy „cywilizowani” tym bliżej nam do padalca, choć wydaje nam się, że dalej... W bratobójczej wojnie na Polach Umysłu, w której jeńców się nie bierze, konwencji nie przestrzega, a napalm jest piękny nie tylko o poranku, w 95% przypadków Ułańska Szarża Emocji wygrywa (chociaż raz!) bitewne starcia z Tankami Zimnej Logiki. Czy nam się to podoba czy nie, wyrokiem Wysokiego Trybunału Nauki, jesteśmy niewolnikami ciemnych lochów natury (a to może przerażać, patrz wyżej)..., A jak wiadomo: natury, skarbie nie oszukasz, choć próbujemy.
Gdy przestajemy pełzać i zaczynamy spoglądać na świat z wyższości (z wyższością?), nie chodzimy lecz biegamy – to kultura nas stopuje – „nie za szybko, uważaj uderzysz się, przewrócisz się, wyrżniesz, gdzie lecisz, poczekaj na mamę, tatę, o Boże/boże kant, róg, rów!” I tak zaczynamy chodzić. A później jest jak w Centrali Lipińskiego i Brylewskiego „czekamy, czekamy, czekamy na sygnał... Z centrali, centrala nas ocali, ufamy, ufamy”, ale żadnego sygnału nie słychać i jak Wu Gang ścinamy cynamonowe drzewo Natury, na którym zresztą sami siedzimy. A biegać się chce, choć już o tym nie pamiętamy i jedynie czasem z zazdrością patrzymy na Zatopków i i innych Gebreselassich zanurzonych w „samotności długodystansowca” ( „[...] postać Colina to ja sam. Jego samotność jest taka sama jak moja – samotność artysty, który musi walczyć, albo zaprzedać się” A. Sillitoe).
Bunkry totalitarnego myślenia, arsenały radykalizmów, dylematy, dylematy... – „Jo cie prosza!”, nie po to bicykl ma dwa pedały, żebyś musiał wybierać natura czy kultura – „rower nas ocala, jak GROM Petroladę (…) Zup terroru (...), chyba mamy już dość (…) rower to jest świat ”.
Jeśli istnieje tzw. "nowe dziennikarstwo", możemy założyć, że istnieje też "nowe pisarstwo", którego wyraźnie jesteście przedstawicielami. Ładnie i zgrabnie - humaniści w zmaganiu z tworzywem słowa zawszę zwyciężą ;) A jeśli na poważnie - jako odpowiedź proponuję ten fragment: "I uczę miłowania, radości w uśmiechu,/ W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,/ I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,/ Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu". Bo czy z wyżyn, czy z wysokości, czy targani naturalistycznymi popędami ukrytymi po delikatnie wysuniętym małym palcem dłoni, która dzierży porcelanową filiżankę - mądry dystans i spokojna kontemplacja (na fotelu i na rowerze) są najlepszą postawą wobec świata. Ściskam oboje :*
OdpowiedzUsuńZawsze wiedzialam. Czulam. W tym Przypadku pomylono bylo Szewska z Koszarowa. A Instytut Filozofii czekal...
OdpowiedzUsuń