W pierwszych
dniach maja temperatura w nocy spadła poniżej 0 st., w dzień nie
przekraczała 5-8 st. Skostniali od zimnego, suchego arktycznego
powietrza walczyliśmy z litewskim asfaltem, łotewskim szutrem i
pierwszymi rosyjskimi kilometrami. Z anomaliów: sypnęło gradem,
spadł śnieg, a kręcić trzeba niezależnie od aury i drogi -
nieważne czy to autostrada do Moskwy, 30 km litewskiego poligonu,
gdzie koła grzęzną w piachu, a słupki po obu stronach 3 m.,
leśnego traktu wyznaczają granice ostrzału czy "staraja
smolenskaja daroga", która Napoleon ze swoimi wiernymi jak psy
wojakami szedł na Moskwę w 1812 r, a która zdaniem niektórych
miejscowych nie istnieje.
Na papierze
(mapie) Pribaltyka ma przechlapane i to u zarania. Wciśnięta między
Słowiańszczyznę a Germanie (nie czas i miejsce na snucie
historycznej refleksji, o przewalających się Waregach, zakonach
rycerskich, Lachach, czerwonoarmistach etc.), próbowała trwać.
Losy Litwy, Łotwy i Estonii nie są tożsame, nie wrzucajmy
Pribaltyki do jednego wora, nie jest jednak źle być między młotem
a kowadłem i to widać. Skandynawskie umiłowanie przyrody, prostota
i protestancka (bez religijnej wymowy) skromność w gospodarowaniu
przestrzenią przenikają się ze słowiańskim duchem romantycznym,
otwartością i ferią barw na drewnianych domach. Niekończące się
lasy i jeziora, liczne kempingi i miejsca odpoczynkowe, ścieżki
przyrodnicze, parki narodowe wszystko to sprawia, ze Litwa i Łotwa
to idealne miejsca do podróżowania, dla a nie - pod turystów -
balans, a to co najważniejsze zachwycająca przyroda i tradycja
zachowane. W III RP lubimy spoglądać na Zachód, tam szukając
inspiracji i wzorców, a my mówimy - trzeba mieć oczy dookoła
głowy.
W Rosji czasami tracimy rezon. Szerokie, gładkie rosyjskie highwayje wśród tysięcy kilometrów pól i lasów, żółte szkolne autobusy, mijające nas trucki z wysuniętymi, prostymi dziobami, masywne pickupy i limuzyny z przyciemnianymi szybami. Na szczęście tylko czasami, zazwyczaj mijają nas Lady i samochody klasy średniej, jak wszędzie w Polsce, w Hiszpanii, na Węgrzech.
Taka scena: nad kilkunastotysięczne "powiatowe", postsowieckie w swoim charakterze miasto nadciągają burzowe chmury. Na głównym placu stoi wiecznie żywy Lenin, spoglądając w świetlaną przyszłość. Rabatki leżą martwe w kwietnikach, choć to początek maja. Odmalowane na biało krawężniki przyciągają wzrok, odwracając uwagę od połatanych, patchworkowych ulic odchodzących w rożnych kierunkach. W zamkniętym na cztery spusty kinie hula wiatr, a pająki wija sieci. Na horyzoncie, nad pobliskim ciemnym jeziorem króluje ceglany strach na wróble z pustymi oczodołami, lata świetlne temu fabryka-stachanowiec wyrabiając 300 proc. normy. W stronę miasta z pobliskich lak idzie chłopak, w ręce kanister, w środku chlupoce benzyna, idzie i pogwizduje, za sobą zostawia spalona ziemie, setki kilometrów spalonej ziemi. Szybko się zazieleni, ale my czujemy, że pod spodem "wieje trupem".
Jak dzieci próbujemy wszystko, kosztujemy i rozprawiamy o nowych smakach. Na Litwie rokoszowaliśmy się opiekanym litewskim chlebem z twardym serem Dzugasem, zapijanym bursztynowym piwem - Svyturys Baltijos, śledziami, niewielkimi sernikami o rożnych smakach w polewie czekoladowej, chłodnikiem. Na Łotwie pod sklepami i w parkach posilaliśmy się twarogiem z rodzynkami i wanilia. W Rosji wcinamy bliny Pani Walentyny z brzoskwiniowym przecierem, ostrą "ikrę" kabaczkową, żurawinę w cukrze pudrze, pijemy tarhun i rosyjski czaj (tak zwany rosyjski czaj; jeden z mitów skutecznie i bezdyskusyjnie zdekonstruował Igor ze Smoleńska - czaj jest z Indii: "my im rakiety, oni nam czaj, my im samoloty oni nam czaj, my im tanki, oni nam czaj.")
------
On the first days of May the temperature dropped below 0º Celsius, during the days it wasn’t higher than 5-8º. Stiff from the cold and dry Arctic air we were struggling on Lithuanian asphalt, Latvian dirt roads and first Russian kilometres. There were some abnormalities: it was hailing, snowing, and we had to cycle regardless of the weather and the road - no matter if that was a highway to Moscow, 30kms of Lithuanian polygon where the wheels get stuck in sand, and the posts on both sides of the 3-metre forest road set the lines where the shelling ended; or if that was an “old Smoleńsk road”, the one Napoleon had taken with his soldiers, loyal to the death, to march to Moscow in 1812, the one some locals claim does not exist.
On paper (a map) Pribaltic has been in trouble, since the very beginning. Put in between Slavdom and Germania (there’s no time to reflect upon history, Varangians crossing the land, military orders, Poles, Red Army comrades, etc.), it tried to endure. The fate of Lithuania, Latvia and Estonia are not uniform, let’s not put Pribaltic together as one, but being between the rock and a hard place is not so bad, and that’s clearly visible. Scandinavian love of nature, simplicity and protestant (without religious meaning) modesty in space management overlap with the Slavic romantic spirit, and the rich colours on wooden houses. Endless forests and lakes, numerous camp-sites and leisure places, nature paths, national parks, it all makes Lithuania and Latvia perfect destination for travelling, and for the non-tourists it gives some balance, and what is most important there is the breathtaking nature and traditional behaviours.
Those who live in the Third Polish Republic like to look at the West and look for inspiration and role models, we say - keep your eyes open.
We sometimes feel less brave in Russia. Wide, smooth Russian highways between endless fields and forests, yellow school buses, trucks with long, straight fronts passing us here and there, massive pick-ups, and limos with darkened windows. Luckily, only sometimes - usually we are passed by Ladas and middle class cars, just like everywhere in Poland, Spain or Hungary.
Imagine: a sky over a “district” town of several thousand inhabitants is covered with storm clouds. There is an ever-living Lenin on the main square, looking at a bright future. Flower beds are dead, although it’s just the beginning of May. The curbs are painted white so it’s hard not to look at them and ignore the patched streets going different ways. The cinema is visited only by the wind and spiders spinning their webs. On the horizon, above the dark lake nearby, there is a brick scarecrow with empty eyes - ages ago that was a factory-Stakhanovite that used to produce 3 times more than expected. There is a boy going from the meadows to the town, he is carrying a jerry-can, fuel squelching inside, he is walking and whistling, burned ground behind him, hundreds of burned ground behind him.
It will be soon green again, but we can fell, that there is death
underneath it.
We’re like children, trying everything out, we’re tasting everything and discussing new flavours. When we were in Lithuania, we were delighted with Lithuanian toasted bread with hard cheese Dzugas, washed down with amber beer - Svyturys Baltijos, herrings, small pieces of cheesecake of various flavours and with chocolate icing, or with a cold beet soup. In Latvia, we were feasting by the shops and in parks, eating cottage cheese with raisins and vanilla. In Russia we’re eating Ms’s Walentyna blintzes stuffed with peach filling, spicy squash “caviar”, cranberries in powdered sugar, we’re drinking tarhun and Russian chai (the so-called Russian chai, one of the myths finally deconstructed by Igor from Smoleńsk - chai is from India: “We gave them missiles, they gave us chai, we gave them planes, they gave us chai, we gave them tanks, they gave us chai.”)
I temu też służą podróże: rozbijaniu stereotypów, w sobie i wokół siebie.
OdpowiedzUsuńprawda,prawda i jeszcze raz prawda - podróże kształcą i wyrabiają charaktery
OdpowiedzUsuń